W ostatnim czasie w mediach często poruszany jest temat hejtu w internecie. Coraz częściej pada też pytanie: kiedy mamy do czynienia z hejtem, a kiedy ze zwykłą niepochlebną opinią?
Nawet sądy miewają problemy z określeniem, czy w danej sytuacji doszło do naruszenia prawa. Może się bowiem okazać, że w jednym przypadku ten sam komentarz będzie oceniany jako hejt, za który grozi odpowiedzialność karna, a innym razem jako dopuszczalna krytyka. W orzecznictwie podkreśla się, że język sieci odbiega od standardów przyjętych w innych środkach komunikacji, bywa też bardziej dosadny.
Prawo prasowe
– Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na przepis art. 41 ustawy Prawo prasowe – wyjaśnia Katarzyna Kosicka-Polak, radca prawny i partner w warszawskiej kancelarii MKZ Partnerzy. – Znajdziemy tam zapis podkreślający, że „publikowanie rzetelnych, zgodnych z zasadami współżycia społecznego ujemnych ocen dzieł naukowych lub artystycznych albo innej działalności twórczej, zawodowej lub publicznej pozostaje pod ochroną prawa”. Przepis ten stosuje się odpowiednio do satyry i karykatury.
(…)
Hejterzy często uważają, że pokrzywdzony przez nich człowiek lub firma zwyczajnie machnie ręką na bezprawne działania, nie chcąc wdawać się w czasem długotrwałe prawne batalie ze swoimi ciemiężycielami. To się jednak zmienia. – Coraz więcej osób decyduje się na spór prawny z hejterem – zauważa Katarzyna Kosicka-Polak. – W wypadku firm sprawa jest jasna , zszargana opinia oznacza utracone dochody. Natomiast osoby prywatne coraz częściej twierdzą, że nawet nie chodzi o wysokie odszkodowanie. Po prostu ich zdaniem osoby hejtujące nie powinny pozostać bezkarne. Krótko mówiąc – warto, choćby w imię zasad.
Czytaj więcej na www.fakt.pl/pieniadze/prawo/
Czytaj również na stronie kancelarii MKZ Partnerzy – Czy bloger i youtuber odpowiadają za fake newsy i mowę nienawiści?