Propozycja Jacka Jastrzębskiego, przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, który zaproponował bankom i ich klientom solidarne podzielenie się stratą, jest spóźniona przynajmniej o rok – uważa Paweł Michalak, partner w kancelarii MKZ Partnerzy.
Banki już wiedzą, że mają kosztowny problem. Stało się tak za sprawą presji frankowiczów oraz ich profesjonalnych pełnomocników, którzy masowo ruszyli do sądów. I ta presja ma sens, ponieważ opcja sądowa, nadal jest o wiele korzystniejsza dla frankowiczów, niż skorzystanie – na razie cały czas z teoretycznego modelu – jaki wyłożył na stół przewodniczący Jastrzębski. Patrząc na linię orzeczniczą można przypuszczać, że to rozwiązanie szefa KNF, ma odciążyć nie tyle kredytobiorców, ale głównie banki, które ponoszą już niemałe koszty w związku z przegranymi sprawami.
Gamechanger: Wszystko to za sprawą wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 3 października 2019 roku w sprawie Dziubak (C-260/18). Jego efektem była lawina kolejnych pozwów frankowych, których banki lekceważyć już nie mogą. Orzeczenie jest bardzo korzystne dla kredytobiorców (podobnie jak inne orzeczenia TSUE w tym przedmiocie). W skrócie – polskie sądy dostały zielone światło do unieważniania umów kredytu we frankach szwajcarskich, co w zasadzie tylko potwierdziło linię orzeczniczą.
Status na dziś: Dobrze przygotowany pozew i poprowadzona sprawa, daje znacznie większe korzyści frankowiczom, od propozycji szefa KNF. Po prostu, oznacza to dla nich więcej pieniędzy. Tym bardziej, że pozwy przeciwko bankom wydają się już się prostą sprawą – w końcu w zdecydowanej większości przypadków przedmiotowe umowy zawierają klauzule abuzywne (niedozwolone postanowienia umowne). Oczywiście banki, wyposażone w zastępy profesjonalnych pełnomocników, nie dadzą za wygraną.
Jak to zrobić: Przed wystąpieniem na drogę sądową trzeba dobrze się przygotować. Podobnie jak bank „wyposażyć się” w profesjonalnego pełnomocnika, z doświadczeniem w prowadzeniu spraw frankowych. Kancelaria MKZ Partnerzy oferuje obsługę prawną w tym zakresie. Trzeba wziąć pod uwagę ryzyko – czyli możliwość tego, że sąd nie przychyli się do argumentacji kredytobiorcy – wówczas będzie trzeba pokryć koszty postępowania. Jednak linia orzecznicza wskazuje, że jest to zdecydowanie rzadziej spotykany wynik sprawy, coraz częściej udaje się uzyskać unieważnienie całej umowy kredytu.
Historia: Problem tak zwanych „kredytów frankowych” to obecnie jedna z najczęściej poruszanych kwestii w prawniczym świecie. Popularne w latach 2005-2008 kredyty kusiły kredytobiorców, głównie niemających zdolności kredytowej do zaciągnięcia kredytu w złotówkach. Banki zachęcały do tego również tych, którzy bez problemu mogliby uzyskać kredyt w PLN. Przedstawiano franka szwajcarskiego jako stabilną walutę, w efekcie kredytobiorca podpisywał umowę kredytu, myśląc, że zrobił interes życia. Przeciętny Polak, niezdający sobie sprawy z ryzyka, jakim obciążony jest taki proceder, chętnie korzystał z takiego rozwiązania.
Przykład: W roku 2015 Centralny Bank Szwajcarii „uwolnił” franka – przestał sztucznie utrzymywać kurs, zrywając powiązanie krajowej waluty z euro, przez co wzrósł on znacząco w stosunku do polskiego złotego i innych walut. W kwestii kredytów w tej walucie spowodowało to następujący mechanizm: W 2006 roku wzięliśmy kredyt waloryzowany na równowartość 100 tysięcy złotych, czyli około 41,5 tysiąca franków szwajcarskich. Obecnie kurs franka wzrósł na tyle, że 100.000 PLN to (na dzień dzisiejszy) około 24.000 CHF. Zatem musimy spłacić już nie 100.000 złotych, a około 170.000 złotych (doliczając do tego stosowne prowizje i odsetki). W rezultacie, po kilku latach spłacania kredytu, kredytobiorcom pozostaje nadal do spłaty więcej niż zakładano przy zawieraniu umowy!